Podrap po pleckach, czyli dlaczego bycie kotem jest fajne, ale nie pomoże Ci w znalezieniu pracy

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że zupełnie nie jestem typem kociary. Ba, w ogóle ze zwierzętami nie łączą mnie szczególnie bliskie relacje. Ostatnie moje własne zwierzątko pożegnałam jakoś w piątej klasie podstawówki (RIP Kuleczka, chomik wielkości sporej świnki morskiej, który lubił sobie spieprzyć z klatki i pomieszkać parę dni pod podłogą, a do tego wszystkiego osiwiał i tyle go było); jakiejś 1/5 zwierząt się boję, 2/5 się brzydzę, a pozostałe raczej średnio komponowałyby się w kawalerce. Zdecydowanie bardziej od zwierzaków wolę dzieci i tego się będę trzymać.

Jednak koty to trochę inna sprawa. Lubię je na chwilę, ale im nie ufam; czasami wezmę na kolana, ale obawiam się, że one od razu wyczuwają moją niepewność; niekoniecznie chciałabym mieć swojego w domu, ale za to bardzo im zazdroszczę. Bo co by o kotach nie mówić, to życie mają przednie.
Dlaczego?
Bo spanko. Dużo spanka, w dowolnym miejscu i czasie. Wszystkie pozycje dozwolone i nikt nie ma prawa twierdzić inaczej. Niezależnie czy mam ochotę położyć Ci się na kolanach, klawiaturze, telewizorze, krześle czy głowie; musisz to zaakceptować i poczekać aż mi się znudzi.
Bo drapanko. Drapanko z głaskankiem, głaskanko z miziankiem i inne konfiguracje. Jestem kotem, więc nawet nie muszę się o nie prosić, każdy rozsądny człowiek wie co ma robić. Koniec z błaganiem „podrap po pleckach„; teraz wystarczy tylko ganiące pacnięcie łapką.
Bo jedzonko. Podsuwane prosto pod nos o regularnych porach i w rozsądnych porcjach. W razie jakiegoś ludzkiego błędu, jako kot mam prawo do wyrażenie swojego niezadowolenia znaczącym prychnięciem, syknięciem lub (ponownie) ganiącym pacnięciem łapką.
Bo jeszcze więcej spanka, drapanka i jedzonka. 
O tak, zdecydowanie ze wszystkich zwierząt na świecie, chciałabym być właśnie kotem.
Kiedy już przeanalizowałam tę sprawę dogłębnie i ostatecznie podjęłam decyzję o zostaniu kotem, pomyślałam, że przy wszystkich zaletach takiego stanu rzeczy, istnieje też pewna wada tego wyboru.
Wyobrażam sobie rozmowę o pracę. Wchodzę do absurdalnie małego pomieszczenia przypominającego pokój przesłuchań. W środku trzy krzesła, jeden stół, tablica z mazakami. Brakuje tylko lampki nachalnie skierowanej prosto w moją twarz. Siadam, zakładam nogę na nogę, na stół rzucam teczkę. W środku moje absolutnie imponujące CV. Na nogach całkiem eleganckie i całkiem niewygodne buty. Sukienka prosto odebrana z pralni, a żakiet dodaje animuszu i lat; z resztą tak samo jak czerwona szminka. Profesjonalnie do bólu nakreślam swoją ścieżkę kariery, czuję się zwycięzcą, jestem zwycięzcą, szef działu HR pogwizduje z uznaniem. Nieskromnie godzę się z myślą, że ta praca już jest moja. I nagle, jak grom z jasnego nieba, pada zupełnie niepoważne pytanie: Jakim zwierzęciem chciałaby Pani być? 
Kotem.
[tu następuje gonitwa myśli: przecież nie powiem, że kotem. koty są dzikie, ale leniwe. koty harcują w nocy, a pół dnia przesypiają. koty nie potrafią pracować w grupie. koty są strasznie słabe w obsłudze kserokopiarki. koty nie jeżdżą na integracyjny paintball, bo wcale nie lubią się socjalizować.]
Kotem.
A dlaczego kotem? 
[tu następuje gonitwa myśli nr 2: jak już mam być tym kotem to muszę wybrać sobie jakąś strategię przetrwania. rzucić się na niego z pazurami czy wejść pod stół i zacząć miauczeć?]
Miau.
PS Podobno najczęściej udzielaną na to pytanie odpowiedzią jest osioł. Drugie miejsce zajmuje świnia. A przynajmniej tak wynika z moich (nie)wieloletnich obserwacji rynku pracy.
PPS Jak kiedyś się na Was obrażę to pamiętajcie, że wystarczy wysłać delegację, która podrapie mnie po pleckach. Zawsze pomaga, Sympatyczny może potwierdzić.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s