No pięknie… Wiedziałam, kiedy wrócić do blogowego życia – w sam raz na drugie urodziny bloga. Ten rok nie był łatwy, sporo się działo, a coraz mniej się pisało. Przybyło tu wielu nowych czytelników, próbowałam swoich sił w konkursie Blog Roku, nawiązałam kilka ciekawszych znajomości… a potem, ni stąd ni zowąd, dopadł mnie paskudny niczym angina ropna blok pisarski i przez trzy długie miesiące nie dał napisać ani słowa.
Na szczęście już jestem, cała i zdrowa, na nowej drodze blogowego życia, i gotowa na nowe wyzwania. Ale jako że trochę mnie tu nie było, być może czas o sobie przypomnieć, wywiązać się ze złożonej przed rokiem obietnicy i zgodnie z niepisaną jeszcze tradycją, zdradzić Wam kolejnych kilkadziesiąt randomowych faktów o mnie, dzięki którym poznamy się lepiej.
- Sądzę, że byłabym szczęśliwa w każdym miejscu na świecie, w którym co najmniej 250 dni w roku to dni słoneczne.
- Mam tak niesamowitą rękę do roślin, że jeśli w doniczce znajdują się dwa identyczne kaktusy, to jeden prawdopodobnie zgnije, a drugi uschnie.
- Kiedy przemawiam publicznie mój bark żyje własnym życiem i wykonuje serie niekontrolowanych ruchów.
- Po licencjacie miałam ogromną ochotę skończyć swoją przygodę z uczelniami wyższymi, w związku z czym skończyło się na tym, że obecnie studiuję dwa kierunki na dwóch różnych uczelniach.
- Pragnę nauczyć się rosyjskiego i francuskiego, ale zawsze coś staje mi na drodze. Najczęściej hiszpański i angielski.
- Moduł przyzwyczajenia w mózgu mam o wiele bardziej rozwinięty niż moduł logicznego myślenia, przez co często robię coś w zupełnie absurdalny sposób, bo wydaje mi się, że inaczej po prostu nie można.
- Wielokrotnie w życiu przekonałam się, że prawdziwa jest zasada mówiąca o tym, iż do dowolnej osoby na świecie mamy nie dalej niż dwa wymienione uściski dłoni.
- Nie lubię lodów czekoladowych, ale w czekoladowej polewie są jak najbardziej okej.
- Dobre skarpetki to czarne skarpetki, ewentualnie w kropki.
- Najbardziej pieszczotliwym z określeń, jakimi obdarzam Sympatycznego jest prawdopodobnie ,,Ty kmiocie”.
- On z kolei odpłaca mi się takimi malowniczymi epitetami jak ,,Ty wszo”.
- Nie znoszę próbować potraw, a nawet jeśli już odważę się to zrobić to i tak nie potrafię określić, czy w danym daniu brakuje soli, pieprzu czy też śmietany.
- Lubię rozwieszać pranie; mam nawet swoją ulubioną kolejność rozwieszania poszczególnych części garderoby.
- Dwadzieścia lat życia zajęło mi dojście do wniosku, że zimą naprawdę warto nosić czapkę. Ktoś powie, że to kwestia dojrzałości… ja powiem, że to raczej kwestia zatok.
- Mniej więcej w tym samym momencie nauczyłam się także nosić kapcie. Aktualnie mam aż cztery pary, w tym jedne puszyste bambosze, które Sympatyczny określa mianem ,,rozdeptanych królików”.
- Potajemnie oglądam ,,I nie opuszczę Cię aż do ślubu” na TVN Style, głównie po to, żeby dopisywać coraz to nowe punkty do listy rzeczy, których nigdy w życiu nie zrobię i nie założę.
- Moją drugą telewizyjną guilty pleasure jest program ,,Azja Express”, przez który nabrałam ogromnej ochoty na jakąś daleką podróż.
- W czołówce miejsc, które chciałabym odwiedzić plasują się obecnie takie miasta jak Petersburg, Sztokholm, Tokio, Moskwa i Budapeszt.
- Czasami mam wrażenie, że dorosłe życie polega na wnoszeniu ciężkich zakupów na trzecie piętro, ciągłych remontach i przemeblowaniach.
- Mam za dużo ubrań. Albo za małą szafę. I za mało dni w roku.
- Nienawidzę chrzanu i octu. Sam zapach któregokolwiek z nich wystarczy, żebym nie mogła nic przełknąć przez kolejną godzinę.
- Zawsze przegrywam z Sympatycznym w Scrabble, co jest o tyle upokarzające, że to ja jestem humanistką, a on inżynierem.
- Bardzo przygnębiają mnie wizyty w Ikei, nie tylko ze względu na to, że po dwudziestu minutach w tłumie dostaję lekkiego ataku paniki, ale również dlatego, że zawsze uświadamiam sobie, ilu pięknych rzeczy nigdy sobie nie kupię.
- W moim wymarzonym domu na pewno nie będzie firanek, będzie za to wyspa na samym środku kuchni i prawdziwy kominek.
- Zawsze kąpię się/ biorę prysznic w nieprzyzwoicie gorącej wodzie. Ledwie ciepła (w najlepszym wypadku) woda była więc dla mnie największą zmorą licznych harcerskich wyjazdów.
- Gdybym mogła pójść na piwo z dowolnym blogerem czy vlogerem, to poważnie wzięłabym pod uwagę takie kandydatury jak Janina Daily oraz Krzysztof Gonciarz.
- Nie umiem w przecinki, ale staram się pisać tak, żeby nikt się nie zorientował.
- Oglądając telewizyjne reklamy lubię zgadywać, jak mógł wyglądać proces kreatywny, który doprowadził do stworzenia takiego czy innego gniota.
- Nie znoszę, kiedy prześcieradło zawija się odsłaniając materac; potrafię zerwać się wtedy w środku nocy i zarządzić ponowne ścielenie.
- Nie lubię robić niczego, co wymaga pobrudzenia sobie rąk; odpada więc ogrodnictwo i ugniatanie ciasta na pierogi, akceptowalne jest za to nakładanie podkładu i malowanie ścian.
- Zdarza mi się mylić ze sobą miejscowości, które właściwie nie mają ze sobą wiele wspólnego; na przykład Jasieniec z Lesznowolą czy Żyrardów ze Mszczonowem.
- Ten sam problem dotyczy nazwisk: w końcu Bob Dylan i Eric Clapton… to brzmi tak podobnie!
- Z kolei jeśli chodzi o wygląd to absolutnie nie odróżniam Winony Ryder od Natalie Portman i Keiry Knightley, a Ralpha Fiennesa od Liama Neesona.
- Mój tata miał niegdyś w zwyczaju puszczać Pink Floyd przy niedzielnym obiedzie; od tamtej pory, gdy tylko słyszę Floydów robię się głodna.
- Nigdy nie miałam psa.
- Miałam za to żółwia i chomika, ale oba zwierzaki dosyć szybko zawinęły się z tego świata.
- To drugie dopuściło się nawet kiedyś spektakularnej ucieczki z klatki i przez tydzień mieszkało dziko pod podłogą. Wyobraźcie sobie tylko siedem dni nocnych polowań na chomika i chodzenia na paluszkach, żeby przypadkiem go nie rozdeptać.
- Nigdy nie słucham się swojej nawigacji, a potem mam do niej pretensje, które dość głośno i wyraźnie artykułuję.
- Wakacje uznaję za udane, jeśli udaje mi się przeczytać co najmniej 15 książek.
- Nie lubię się spóźniać. Samo tak wychodzi.
- Wkurzam się na marsze, pikiety i maratony organizowane tuż pod moimi oknami; naprawdę ciężko pracuje się przy akompaniamencie wuwuzeli.
- Nie ufam ludziom, którzy przy sprawdzaniu obecności odpowiadają ,,obecny/a” zamiast ,,jestem”.
- Nie potrafię zrozumieć, jak można nie lubić słodyczy, mimo że z jedną taką osobą przez 16 lat mieszkałam pod jednym dachem, a z drugą dzielę życie od ponad trzech lat, a mieszkanie od ponad roku.
- Gdyby ktoś zapytał mnie z zaskoczenia o najlepszy film, jaki widziałam w życiu, to odruchowo odpowiedziałabym ,,Miłość” Hanekego, ale może być, że o czymś jeszcze zapomniałam.
- W przypadku książki, analogicznie, odparłabym ,,Mistrz i Małgorzata”.
- Jak dotąd nie nauczyłam się słuchać innego radia niż Trójka i mam nadzieję, że nie będę musiała.
- Bardzo brzydko piszę, zwłaszcza jeśli się spieszę, co bywa bardzo kłopotliwe przy tłumaczeniu ustnym, kiedy nagle w trakcie oblewa mnie zimny pot, bo nie potrafię odczytać swoich własnych notatek.
- W moim dowodzie w rubryce ,,wzrost” figuruje dumna liczba 160.
- Gdyby nie to, że w biodrach mam ponad połowę tej wartości, to mogłabym ubierać się tylko i wyłącznie na dziale dziecięcym.
- W dalszym ciągu mam problem ze swoim wiekiem: czasami czuję się jak zmęczona życiem pięćdziesiątka, innym razem zachowuję się jak pięciolatka. Dobrze, że Klucha Leniwa ma równo dwa lata i tutaj nie ma miejsca na wątpliwości.
Wytrwaliście ze mną już dwa lata, znacie co najmniej 25+50 mniej lub bardziej wstydliwych faktów o mojej skromnej osobie, nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko życzyć sobie i Wam jak najwięcej dobrych tekstów, absurdalnych fejsbukowych statusów i przyjemnych dla oka instagramowych kwadratów.
Besos!
Punkt o Ikei i rzeczach, których sobie nie kupię – taki prawdziwy…
PolubieniePolubienie