Uuu, ktoś tu idzie na randkę. Włos zrobiony, twarz poprawiona, seksowny uniform przewieszony przez oparcie krzesła czeka na prasowanie. Jest okazja, więc wypadałoby jeszcze nogi ogolić, a w zależności od wytrzymałości Twojej silnej (?) woli, może nawet i co nieco więcej. Raz jeszcze włazisz więc do wanny, wykonujesz niezwykłe akrobacje i przyjmujesz pozycje, o których twórcy Kamasutry nawet nie śmieli pomyśleć, woda złośliwie tryska Ci w twarz, krew spływa do wanny… Jest nieźle. Obklejona plastrami i wysmarowana balsamem wychodzisz.
Wracasz po trzech godzinach do domu, z czego połowę spędziłaś czekając przed drzwiami knajpy przypominającej bardziej przedwojenny szynk. Wracasz uboższa o pięćdziesiąt złotych i poczucie własnej godności. Ale czego Ci najbardziej żal? Kurde, serio? Najbardziej Ci żal, że ogoliłaś się n a m a r n e…