Mama Kluchy otrzymała jeszcze przed świętami bardzo rodzinny prezent. Dlaczego rodzinny? Był to bowiem jeden z tych prezentów, które obdarowany pozostawia w widocznym i łatwo dostępnym miejscu, a pozostali członkowie rodziny skwapliwie to wykorzystują.
Pudełko wraz ze swą zawartością, którą stanowiło 60 torebek herbaty owocowej w 6 różnych smakach i o 6 zupełnie różnych właściwościach zdrowotnych, stanęło więc w połowie drogi między czajnikiem, a źródłem bieżącej wody. Gdy kilka dni później zajrzałam do środka, moim oczom ukazał się niezwykle trafny portret poświąteczny polskiej rodziny…
Kategoria: boże narodzenie
Dlaczego warto wracać do domu na święta
Ale momencik. Żeby nie było, że klucha nie dość, że leniwa to jeszcze wybitnie marudna… Może i rodzinne święta to niekoniecznie mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, ale jednak przyjazd do rodzinnego domku ma wiele zalet; tyle zalet ile pomieszczeń.
To, co cieszy mnie najbardziej, gdy tylko przekraczam próg łazienki to wizja niekończącej się ciepłej wody. Zrozumie to każdy, kto tak jak ja posiada w swoim słoikowym warszawskim mieszkanku bojler o pojemności wanienki dla noworodka. First world problems – ogolić tylko jedną nogę i umyć włosy, ogolić obie i płukać głowę w zimnej czy w ogóle sobie odpuścić, założyć spodnie i czapkę?
Z kolei w kuchni cieszy inna rzecz – samozapełniająca się lodówka. No dobra, żartuję, ja nie z tych, co wierzą, że w domu mieszkają krasnoludki albo inne aniołki, które w niezauważalny dla zwykłego śmiertelnika sposób pilnują, żeby lodówka nigdy się nie opróżniła, żeby papier toaletowy nigdy się nie skończył i żeby wanna nie porosła rzęsą. W każdym razie, lodówka na pewno nie samozapełniająca się, ale za to na pewno pełna. I zawsze znajdzie się w niej coś dobrego i niekoniecznie będzie to podejrzanie pachnący pasztet spod laski z ogórkiem konserwowym, kupionym omyłkowo zamiast kiszonego.
![]() |
Studenci zrozumieją. |
I jest jeszcze jedno pomieszczenie, o którym warto wspomnieć. Mój pokój. Wyprowadziłam się z domu (mniej lub bardziej na stałe) mając niecałe szesnaście lat, a że planowałam to nawet wcześniej, mój pokój nie zmieniał się właściwie odkąd skończyłam lat trzynaście. Przekraczam więc jego próg i nadziwić się nie mogę ile skarbów kryje jego wnętrze. Na przykład wczoraj znalazłam w szufladzie biurka kilogram (!) zielonej plasteliny i swoją starą empetrójkę. O istnieniu połowy piosenek dawno już zapomniałam, a niemalże każda budzi w mojej głowie jakieś wspomnienie. To chyba dobra okazja, by napisać znowu o muzyce; być może Soundtrack vol.2 już wkrótce, a pierwszą część możecie przypomnieć sobie tutaj.
![]() |
W tym miejscu nasuwa się pytanie, co kierowało trzynastoletnią Kluchą przylepiającą takie rzeczy do ściany swojego pokoju? |
Dobrze czasami wrócić do domu i nacieszyć się drobnymi rzeczami. Dlatego właśnie nawet lubię bycie warszawskim słoikiem z wieloletnim doświadczeniem, gdyż lepiej mieć coś rzadziej i umieć to docenić niż, żeby nam się miało wszystkim w dupach poprzewracać.
Ze szczególną dedykacją dla mojej rodziny
oraz wszystkich słoików świata.
Jak przeżyć święta i nie zwariować?
Jesteś gospodynią domową, wojującym ateistą, zgorzkniałym cynikiem, zbuntowanym nastolatkiem, Grinchem albo po prostu wolałbyś, żeby świąt nie było? Zdradzę Ci dziś parę sekretów…Przede wszystkim nie jesteś w tym sam! A co więcej, święta da się przeżyć i to nawet bez większego uszczerbku na zdrowiu; właściwie w ogóle nie trzeba się nimi przejmować. Już dziś poradzę Ci jak maksymalnie ułatwić sobie te ciężkie dni. Pomysłów może być wiele- od tych bardziej drastycznych, aż po całkiem niewinne żarciki, które umilą Ci życie nie doprowadzając babci do zawału.
PS Ten post zawiera nawet więcej niż śladowe ilości porad z serii #jakżyćźleisięztegocieszyć